Relacja z Wyprawy „Perły Pacyfiku i natura w Meksyku 2019”
Ależ tu mieliśmy moc atrakcji i super grupę! Miało być 18 dni, ale część osób z grupy przedłużyła sobie pobyt do 22, więc program był naprawdę intensywny i bogaty, obejmował kilka potężnych stanów Meksyku, takich jak Michoacan, Jalisco, Hidalgo, Guerrero, Morelos i oczywiście miasto Meksyk. Byliśmy w bardzo różnych strefach klimatycznych, cóż… czasem było chłodno, a czasem marzyliśmy, żeby wrócić znów do chłodu.
Jednym z kluczowych punktów trasy były przepiękne, dziewicze, plaże na wybrzeżu pacyficznym – widoki zapierające dech w piersiach! Turkus wody, biały piasek na pustych plażach, nocleg w domkach nad oceanem, zachody słońca… i żadnych turystów poza nami, bosko! Rano wyruszyliśmy też na połów ryb i nawet coś udało się złapać (patrz zdjęcia na dole).
Na plaży, przy której mieliśmy domki z widokiem na zatokę z ogromnymi skałami i okoliczne góry, wieczorem morskie żółwie składały jaja. Trzydzieści metrów od naszych chatek! Niesamowite uczucie – zobaczyć to na wyciągnięcie ręki! Oczywiście, pod okiem lokalnego przewodnika i naszego przyjaciela, który instruował nas co, i kiedy wolno robić – tak, aby nie przestraszyć żółwi.
Nie było łatwo się tam dostać, na naszych wyprawach odwiedzamy miejsca nieturystyczne i unikalne. Zdecydowanie jednak było warto, odpoczynek w tym miejscu wynagrodził trudy podróży 😀 sami zobaczcie!
Odwiedziliśmy też kolonialne miasteczko Patzcuaro z piękną architekturą i świetnym nocnym klimatem oraz maleńką wyspę Janitzio, o krętych uliczkach, ciasnej zabudowie i z bardzo ciekawym punktem widokowym na szczycie wielkiego monumentu, który, uwaga, jest wyższy od Statui Wolności w USA.
Kolejne kolonialne miasteczko znaleźliśmy w górach. Mazamitla ma niewątpliwy urok, i oferuje przepyszne lokalne przysmaki.
W samym miasteczku trafiliśmy na zjazd fordów mustangów – można było zobaczyć wszystkie modele, i usłyszeć dźwięk ich silników. Udaliśmy się też na spacer na wodospad, droga prowadziła w otoczeniu zieleni lasu i agaw.
Ciekawym i bardzo intensywnym przeżyciem była całodzienna konna wycieczka na wulkan Paricutin, zakończona wspinaczką na jego szczyt (niestety, tylko cześć grupy tam dotarła) oraz kościół zalany do połowy lawą podczas wypiętrzenia się wulkanu niecałe 100 lat temu. To najmłodszy wulkan w Meksyku i na Świecie. Był to męczący dzień, kilka godzin w siodle i kilka kilometrów trasy prowadziło przez pył wulkaniczny i resztki zastygłej lawy. Szczęśliwcy, którzy dotarli na sam szczyt mieli unikalną możliwość zjechania z niego na butach w jeszcze gorącym pyle, który otacza stożek wulkanu. Było dużo radości, da się rozwinąć całkiem sporą prędkość ;).
Wieczorny grill, jaki przygotowaliśmy sobie wspólnie po takiej wycieczce to była prawdziwa nagroda za trudy jazdy konnej (większość grupy dosiadała konia po raz pierwszy w życiu, tylko jedna osoba była „znawcą tematu”)
Zobaczyliśmy też jedną z najpiękniejszych Bazylik Matki Boskiej z Guadalupe (i najwyższą w Meksyku). Imponująca!
Spacerowaliśmy wokół przecudnego jeziorka, porośniętego prastarymi, ogromnymi drzewami. Czuć było w tym miejscu prawdziwą magię!
Zwiedziliśmy ogród botaniczny wzdłuż rzeki, z soczystą roślinnością lasów deszczowych – czysty relaks 🙂
Sanktuarium Motyli Monarcha przywitało nas zimnem (położone jest na 3000m npm) i kiepską pogodą, niestety. No cóż, pogoda rządzi się swoimi prawami.
Ale wieczorem, wygrzaliśmy się za to w termalnych źródłach siarkowych (35-40 st.). Fajnie posiedzieć nocą w takich kąpieliskach, sprzyja integracji ;). Zdjęć nie publikujemy 😉
Relaksu i kąpieli zażyliśmy na tej wyprawie więcej. Odwiedziliśmy termalne kąpieliska umiejscowione na zboczu góry, w formie tarasów, z widokami takimi, że ach i och!
W pobliżu tych tarasów, relaksowaliśmy się też w termalnej rzece o pięknym kolorze wody. Sama rzeka wypływa z jaskini z wodospadami (są i na zewnątrz, i wewnątrz), a jest to zjawisko o tyle ciekawe, że z zewnętrznego wodospadu spływa równocześnie woda i zimna, i termalna.
Innego dnia zobaczyliśmy niezwykłe bazaltowe formacje w kształcie ogromnych kolumn (do 40m), tworzące przedziwny kanion, wzbogacony jeszcze o wodospad.
Jeśli chodzi o wodospady – mieliśmy też okazję schłodzić się w kompleksie wodospadów o tak turkusowej barwie, że aż trudno uwierzyć. Na odcinku około 2 km wodospadów było tyle, że pogubiliśmy się w rachunkach 😉
Oczywiście oprócz natury, na naszym wyjeździe nie mogło zabraknąć historii Meksyku. Zwiedziliśmy dwie strefy archeologiczne – tę obowiązkową, największą w Meksyku, czyli Teotihuacan, oraz kompletnie nieturystyczną, ale równie imponującą Xochicalco. Miejsca mocy!
Chodziliśmy krętymi uliczkami przepięknego miasteczka Taxco, zwanego srebrnym miastem (słynącego z produkcji wyrobów ze srebra). Ciekawostką są taksówki w Taxco – stare, białe garbusy 🙂 Garbusami wjechaliśmy na punkt widokowy, z którego roztacza się piękna panorama na miasto, ale już sama podróż pędzącym garbusem po krętych uliczkach to była przygoda sama w sobie.
Przemierzyliśmy spacerem kilometry urokliwych ulic i parków najpiękniejszego (naszym zdaniem) miasta w Meksyku, czyli Morelii. Grupie chyba też się podobało, w tym mieście można się zakochać na zabój – architektura, mnóstwo zieleni, zabytkowy akwedukt, doskonała atmosfera. Aż chciało się zostać dłużej 🙂
Spróbowaliśmy też pysznych „pastes” – ciastek nadziewanych na słodko, lub na wytrawnie, z których słynie Real del Monte – dawne górnicze miasteczko, kiedyś zasiedlone przez Brytyjczyków. Czy wiecie, że to tam narodziła się w Meksyku piłka nożna?
No i oczywiście samo miasto Meksyk – tu to dopiero jest co zwiedzać 🙂
Sami widzicie, że nudy nie było 😀
Wpadajcie do Meksyku z nami, pokażemy Wam go od najpiękniejszej strony!
A poniżej jeszcze kilka zdjęć z i wspomnień z wyprawy.
A na zakończenie, aż dwa razy podczas wyjazdu udało się powrócić grupie do czasów dzieciństwa 😉